Dwu miesięczne wyjazdy mają to do siebie, że na początku jest jakiekolwiek zmobilizowanie, zainteresowanie nowym miejscem, które po jakimś czasie stopniowo zanika. Tak się właśnie dzieje ze mną. Przyzwyczaiłem się do życia tutaj. Spanie na crashach, powolny tryb życia to już norma. Czas nie ma znaczenia. Każdy wypad do Clanwilliam na jakiekolwiek zakupy nie sprawia tyle frajdy co na początku.
Wczoraj próbując jeden problem (Amphitheatre) a w zasadzie 3 ruchy przez 3,5h uświadomiłem sobie że moja psycha jest dość nieźle zciorana. Z jednej strony jestem szczęśliwy że po takiej długiej i zaciętej walce udaje mi się utrzymać lewa piętę i złapać następnego chwytu a z drugiej brakuje mi czegoś nowego, czegoś innego niż wspinanie. Co się ze mną dzieje? Jeden problem dziennie? Porównując ostatnie dni do pierwszych gdzie zrobienie 10 łatwych baldów dawało mi ogromną satysfakcję, coś jest nie tak. To chyba przez to że czas na ostateczne zamykanie projektów co wiąże się z chodzeniem w te same miejsca i próbowaniem tych samych przechwytów.
2 dni temu zamknąłem jeden z nich - Black Shadow – bald, który według mnie jest najładniejszą linią w jaką próbowałem w RPA. Jest on totalnym klasykiem rejonu ! Od pierwszego wstawienia wiedziałem, że będzie trudno, ale o to mi właśnie chodziło. Znalazłem balda, który był wymagający a za razem przyjemny, siłowy i techniczny, każda próba sprawiała mi przyjemność, nawet ta w której wypłynąłem z ostatnich chwytów. Najbardziej we wspinaniu lubię te chwile kiedy podnosząc tyłek z ziemi wiem, że to może być ta jedna próba, ostateczna.
Ostatnie problemy z autem dały nam trochę „rozrywki”. Wszystko zaczęło się od tego gdy z Kaliciakiem i Sylwią postanowiliśmy dojechać do rejonu Sassies. Auto teoretycznie trzeba było zostawić 45 min od rejonu, ale podobno był też wyższy parking, do którego dało się dotrzeć autem z napędem 4X4 lub innym gruchotem. Nam po długiej i ciężkiej przeprawie, wpychaniu auta pod piaskowe góry, omijaniu ogromnych dziur udało się tam dotrzeć. Niestety Golf nie przetrwał tej wyprawy. Coś się stało z gaźnikiem, silnik cały czas chodził na bardzo wysokich obrotach, dusił się i wydawał bardzo hałaśliwe odgłosy. Po prowizorycznej naprawie udało nam się dotrzeć jakoś do miasteczka i naprawić ten problem, który jak się okazało był jednym z popularniejszych problemów dla tutejszych Golfów.
Najbliższe dni zamierzam spędzić na ostatnim projekcie, gdyż ma się podobno ocieplić. A po tym wszystkim moze jakiś surfing :D ?
Paweł Jelonek (www.warmpeace.pl, www.redpoint.pl, www.carpathia.com.pl)
Copyright © 2014 by gorskieblogi