..
Niskie formy i przygoda :)

5 | 4437
 
 
2012-04-21
Odsłon: 745
 

FINLANDIA, NIE TAKA ZŁA JAK O NIEJ MÓWIĄ…

  Dzięki gościnności Leeny, następne dni umożliwiły mi pozostanie i zwiedzanie wspinaczkowych okolic stolicy Finlandii. Idealna lokalizacja mieszkania była bardzo pomocna. W ciągu 10 minut mogłem znaleźć się na jednej z większych boulderowni w Helsinkach, gdzie ilość napalonych na bouldering ludzi przekraczała wszelkie dotychczas znane mi normy. :)

Dzięki nowym znajomościom już następnego dnia wspinałem się z liną w miejscówce zwanej Falkberget. Może nie jest to wymarzone miejsce do wspinania z liną, ale coś ono w sobie ma. Około 20 metrowy klif robi duże wrażenie. No to co, hop siup i wiążę się liną rozpoczynając swoją przygodę ze wspinaniem w Finlandii. :) Leżący dookoła śnieg nie jest najlepszym sprzymierzeńcem asekurującego, bijące zimno szybo wychładza organizm, przez co przed każdą drogą konieczna jest dobra rozgrzewka. 

Tak czy siak, 5 metrów w górę po zimnej skale wystarczyło abym przestał czuć palce. „No pain no game” i tak przez 20 metrów. Większość tutejszych dróg jest charakterem podobna do naszych jurajskich…. Łatwo, łatwo, później jakiś boulderowy crux i znów łatwo. Istotną różnicą jest wszechobecne tarcie. Tak więc pokonując kolejne metry odnajduję się w tutejszych klimatach. Robiąc tego dnia tylko 4 drogi jestem pełen pozytywnej energii! :D 

- No to co chcesz zobaczyć jakieś baldy- pada pytanie od Anttiego

Moja odpowiedź była oczywista :) i tak po 20 minutach jazdy znajduję się pod jednym z najlepiej usytuowanych głazów w Helsinkach.
Koivusaari bloc – leży około 4 metrów od morza! – częściowo zamarzniętego. Widok ten nie ma sobie równych, wspaniały głaz i cudowna okolica to jest to czego na koniec dnia mi potrzeba. Dobrze mielące bułę baldy i chłodny klimat sprawiają, że już po 2 h wspinania jestem wykończony. Rozprawiając się z logicznymi liniami uznaję ten pierwszy wspinaczkowy dzień w Finlandii za udany! ;)

Padający deszcz / śnieg uniemożliwia wspinanie przez kilka kolejnych dni. Jednakże tutejsze ściany warte są zobaczenia i urozmaicają mój pobyt oraz dają nowy pogląd na  mentalność tutejszej wspinaczkowej społeczności. Jedna z lokalnych gwiazd i noszone przez niego buty są tak popularne, że każdy musi je mieć, więc pomieszczenia aż świecą się od tych nowiutkich biało-żółto-czarnych trzewików. ;) 

Do kolejnej dość śmiesznej miejscówki – Mellunmakii- docieram metrem! Tak, 3 duże głazy usytuowane 15 minut marszu od ostatniej stacji metra robią na mnie pozytywne wrażenie. Można by powiedzieć że są one atrakcją w okolicznym parku a wspinacze robią za małpki próbujące się na nie wdrapać. Lokalne patenty i idealne tarcie pozwalają pokonać mi dwa tutejsze klasyki Flashem! I tak Metropolis 7B i Genderblender 7A+ znajdują się w moim małym kajeciku. Większy problem mam z mokrymi chwytami na najtrudniejszej propozycji rejonu- Melankolia ss, ale dobre samozaparcie + papier toaletowy + magnezja + doping dają radę, i tak pokonuję pierwszą 7C w Helsinkach! :D 

Będąc dobrze wkręconym jestem otwarty na wszelkie wspinaczkowe tudzież około wspinaczkowe propozycje. Ekspedycja poszukiwawcza? Jasne, czemu nie, i tak któregoś dnia wraz z 4 zapaleńcami wyruszam szukać, czyścić, i otwierać nowe baldy. Dobre darmowe mapy topograficzne ułatwiają nam zadanie, i tak po 2 godzinach jazdy w nieznanym kierunku znajdujemy to czego szukamy, 4 suche głazy z zaśnieżonymi topoutami. Druciak, drabina i łom to moi pomocnicy przez najbliższe godziny. Jak się okazuje skała nie jest granitem, jak mi się wydawało tylko jakąś inną kombinacją zwaną gnejs. I tak po całym dniu pracy 5 osobowej ekipy powstaje 8 zrealizowanych boulderów. :) 

Mogę się pochwalić że 2 godzinna walka z 5 ruchowym baldem nie poszła na marne. I tak staję się pierwszym pogromcą Puolalainen – co znaczy Polak, którego wycena jest dość trudna, lecz 7C wydaje mi się adekwatne do trudności. Wszystko zostało zarejestrowane na kamerze, i ma zostać umieszczone w 40 minutowym filmie o wspinaniu w Finlandii, więc nie pozostaje nic innego jak czekać i obejrzeć zajawkowy trailer filmu! :D 

Kolejne podejmowane próby wspinania w skałach zazwyczaj okazywały się niewypałem, wszechobecna zima + dodatnia temperatura = katastrofa. Z większości głazów płynie woda. No nic, głowa do góry i na ścianę, „what doesn’t kill you make you stronger” i tak pod okiem moich ziomków Finów wspinanie po zróżnicowanych baldach ułożonych na kilkunastu ścianach daje mi nieźle popalić. :)

 

Ostatnie dwa dni pobytu okazały się najbardziej intensywne, 2 godzinna jazda do Turku i 2 dni wspinania wróżyły miłe zakończenie pobytu. Pierwszego dnia, dość szybko rozpracowuję tutejszego klasyka. Jego nazwa wzbudza we mnie pozytywne wspomnienia związane z domem, bowiem Lucifer wyceniany na 7C+ jak i ten w Kusiętowskiej norze łatwy nie był, ale idealnie wpasował się w mój styl wspinania. ;) Tego samego wieczoru pokonałem jeszcze jedno z trudniejszych 7C – Taikasormi. Następny dzień nie wyglądał już tak obiecująco, mając tylko 2 h na wspinanie zwiedzam kolejny rejon, w którym problem o nazwie Red October poddał się mojemu oblężeniu. Niestety zdążyłem rozpatentować pierwszą zrobioną 8A w Finlandii, ale na jej realizację zabrakło już czasu. :(

Po spędzeniu 15 dni wśród Finów powinienem nauczyć się chociaż kilku słów. Niestety język fiński do łatwych nie należy i jedyne co zapamiętałem to słowo Jaloviina. :)

Wszystkim koneserom różnorodnych trunków „polecam” skosztowanie tego cudu. Jak to opisali koledzy „ It’s okay, but you won’t be able to climb next day” i tak było, niby dobry trunek ale następnego dnia budzimy się z ogromnym bólem głowy… sick.

Pełna relacje z większą ilością zdjeć możecie znaleść na  http://blog.warmpeace.pl/ 
 

Paweł Jelonek

 

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd